Asset Publisher Asset Publisher

Podkarpacie dla Ukrainy

W marcowym numerze Głosu Lasu ukazał się artykuł, o tym jak podkarpaccy leśnicy pomagali uchodźcom z Ukrainy

Zapraszamy do zapoznania się z artykulem autorstwa Edwarda Marszałka, rzecznika prasowego RDLP w Krośnie

Leśnicy z całego regionu włączyli się w akcję pomocy uchodźcom z Ukrainy. Jej skala w pierwszych tygodniach wojny jest wciąż trudna do ogarnięcia. Pomagali zarówno pracownicy i ich rodziny – indywidualnie jako wolontariusze, jak i całe jednostki – miejscowe nadleśnictwa.

 

Zorganizowane działania pomocowe zaczęły się nazajutrz po rozpoczęciu rosyjskiej inwazji. Kierownictwo RDLP w Krośnie uczyniło nadleśnictwa mające w swym zasięgu przejścia graniczne z Ukrainą koordynatorami akcji, a do pomocy im wskazały inne jednostki z regionu. – Pomoc dla przechodzących przez przejście w Budomierzu wzięło na siebie Nadleśnictwo Lubaczów, w Korczowej – Nadleśnictwo Jarosław, w Medyce – Nadleśnictwo Krasiczyn, zaś położone na terenie Bieszczadów przejście w Krościenku przydzielono Nadleśnictwu Ustrzyki Dolne – wylicza Marek Marecki, dyrektor RDLP w Krośnie. – Natychmiast też zadeklarowaliśmy udział naszych pracowników w punktach recepcyjnych, gdzie niezbędna była całodobowa rotacja obsługi. Zaraz na początku wojny skontaktowaliśmy się z Dyrekcją Lasów Ukrainy we Lwowie, by ustalić zakres oczekiwań z ich strony – dodaje dyrektor. Jako pierwsi zadziałali leśnicy z Leżajska, którzy wspólnie z Polskim Towarzystwem Leśnym przygotowali transport leków i środków niezbędnych dla małych dzieci.

Przejście w Budomierzu (Nadleśnictwo Lubaczów)

W pierwszych dniach wojny w nadleśnictwach Narol, Oleszyce i Sieniawa zorganizowano zbiórki finansowe wśród pracowników i ich rodzin. Za zgromadzone środki, prawie 14 tys. zł, zakupiono najpotrzebniejsze artykuły higieniczne, żywność i leki, które samochodami służbowymi dostarczono do leśników ukraińskich z Rawy Ruskiej. Nadleśniczy z Lubaczowa Robert Banaś podczas pierwszego spotkania w sztabie kryzysowym zwołanym przez starostę lubaczowskiego zadeklarował pomoc w przewożeniu uchodźców z punktu recepcyjnego do miejsc przygotowanych jako punkty przystankowe przed wyjazdem w głąb kraju. Matki z dziećmi, zmęczone po długiej ucieczce i oczekiwaniu na odprawę graniczną, trafiały do namiotów, w których dostawały w ciepły posiłek i czekały na skierowanie na nocleg.

– W pierwszych dniach przez Budomierz napływało do Polski po kilkanaście tysięcy osób na dobę, z czego połowa przybywała pieszo. Trzeba było działać szybko, bo za nimi szli następni. Przewoziliśmy ludzi często w godzinach nocnych, gdy temperatura spadała poniżej 5 st. C. – opowiada Robert Banaś. – Jak ważna była ta relokacja uchodźców, świadczą podziękowania kierowane do nas przez samorządowców. Samochód z logo Lasów Państwowych pojawiał się na sygnał z punktu recepcyjnego o potrzebie przewiezienia uchodźców. Taką samą służbę pełnili pracownicy Nadleśnictwa Oleszyce swoim samochodem służbowym – dodaje nadleśniczy.

Bardzo istotny był też udział leśników w pracach punktu recepcyjnego przy przejściu granicznym, gdzie uciekający przed wojną otrzymywali posiłek, napoje i odzież oraz informacje, gdzie skierować swoje pierwsze kroki. – Osoby, które taki dyżur pełniły, na długo zapamiętają poczucie bezsilności wobec rozpaczy matek i przerażenia dzieci, które musiały opuścić swój kraj z powodu wojny – dodaje nadleśniczy Banaś.

Nie zapomniano też o ukraińskich leśnikach, z którymi wcześniej jednostka współpracowała. Z inicjatywy dyrektora Marka Mareckiego nawiązano kontakt z ukraińskim Nadleśnictwem Rawa Ruska, mieszczącym się tuż za granicą. Tam skierowano pomoc rzeczową. Trafiła ona do rodzin leśników uciekających z rejonu walk, ze wschodniej Ukrainy. Zbiórkę pieniężną na ten cel przeprowadzono wśród pracowników zrzeszonych z SITLiD i PTL; nadeszło też wsparcie od leśników słowackich. Pomoc stanowiły głównie produkty spożywcze o długim okresie przydatności i ciepła odzież, m.in. pochodząca z punktów na sorty mundurowe odstąpione przez pracowników.

Nadleśnictwo Oleszyce udostępniło uchodźcom z Ukrainy pokoje gościnne w budynku administracyjnym w Oleszycach, pokoje gościnne w leśniczówce Zabiała i salę edukacyjną w leśnictwie Kolonia, dając możność czasowego zakwaterowania ponad 40 osobom. Przez kolejne dni panie z biura nadleśnictwa każdego ranka przygotowywały kilkaset kanapek, które dowożono do punktu recepcyjnego w Budomierzu.

Przejście w Medyce (Nadleśnictwo Krasiczyn)

– Zaraz w pierwszych dniach wojny przystosowaliśmy trzy pomieszczenia, wcześniej służące jako salki edukacyjne, na miejsce noclegowe dla uchodźców – informuje nadleśniczy Przemysław Włodek. – Jest tu prysznic i dostęp do kuchni. To oczywiście przejściowe lokum, ale dające komfort cieplny i sanitarny. Współpraca z Caritasem i kołem gospodyń wiejskich pozwoliła nam zapewnić gościom ciepłe posiłki, a każdemu odjeżdżającemu od nas dziecku plecak z podstawową wyprawką. Udało nam się zgromadzić dużo zabawek, które, jak się okazało, dla najmłodszych po traumatycznych przejściach były bardzo ważnym upominkiem – dodaje Włodek.

 

Z tutejszej bazy, przygotowanej na 45–50 osób, skorzystały matki z malutkimi dziećmi, które potrzebują ciepła, łóżeczka, kąpieli i bezpiecznego przystanku w dalszej podróży. Leśnicy nawiązali współpracę z wolontariuszami z dworca PKP, by z punktów recepcyjnych kierowali tu rodziny w największej potrzebie. – Wiemy, że to jeszcze nie koniec udzielanej przez nas pomocy, bo trafiają do nas rodziny, które nie mają nikogo znajomego i nie wiedzą, co ze sobą dalej począć. W takich wypadkach pomagamy w znalezieniu domu, pracy, szkoły dla dziecka czy opieki nad starszą osobą – wylicza nadleśniczy Włodek. A tutejsi leśnicy zaoferowali też pomoc w przewozach prywatnymi samochodami uchodźców z przejścia w Medyce.

 

– Ludzie od nas wyjeżdżający kierują się w różne regiony: Niemcy, Holandia, Belgia, Szwecja czy Anglia. Jednak większość Ukraińców czeka na koniec wojny, dlatego też pozostaje w Polsce, licząc na to, że wkrótce wrócą do swoich domów i rodzin – dodaje nadleśniczy.

 

Od 8 do 21 marca w samym nadleśnictwie nocowały 124 osoby. Gdy piszę ten tekst, w salkach przebywa jeszcze 29 osób (kobiety z dziećmi), które mają już wykupione bilety na dalszą podróż. Niektórym rodzinom leśnicy wciąż szukają bezpiecznego lokum w Polsce.

Przejście Korczowa (Nadleśnictwo Jarosław)

Położone nieopodal autostrady A-4 biuro Nadleśnictwa Jarosław zamieniło się na kilka tygodni w punkt przeładunkowy. Tu właśnie trafiały w większości transporty z pomocą rzeczową od leśników z południowej Polski. – Pierwsze szokujące informacje o koszmarze uchodźców docierały do nas z punktów recepcyjnych „Dolina Korczowej", gdzie pracownicy Lasów Państwowych udzielali się jako wolontariusze, oraz z bezpośrednich rozmów z uchodźcami, których przyjmowaliśmy w swoich domach, woziliśmy na stacje PKP, dworce autobusowe czy lotniska – mówi nadleśniczy Tadeusz Ogonowski. – Sytuacja wymaga od nas niezwykłej empatii i solidarności z narodem ukraińskim. Pomoc udzielana przez pracowników LP była naturalna, spontaniczna i niewymuszona działaniami instytucjonalnymi. Za przykład podam, że jeden z naszych podleśniczych po godzinach pracy udzielał się jako główny elektryk na przejściu granicznym w Korczowej – dodaje.

Przez ręce pracowników nadleśnictwa przewinęło się mnóstwo kartonów i paczek, których zwartość stanowiły zaopatrzenie medyczne, artykuły spożywcze i pierwszej potrzeby, jak również ubrania termoaktywne. Zbiórkę wsparła firma Tagart z Tarnobrzega, dostawca odzieży i wyposażenia leśnego, trafiły tu również dary leśników z RDLP w Krakowie i Katowicach.

Spis darów przeładowywanych w Nadleśnictwie Jarosław jest bardzo długi, ale w kolejnych transportach powtarzają się leki i żywność, plecaki z bogatym wyposażeniem, ubrania termoaktywne, buty terenowe, apteczki, termosy, latarki czołowe, komplety odzieży wodoodpornej, konserwy, lornetki, nosze sanitarne… – Kluczową kwestią są nasze dobre ­relacje z leśnikami ukraińskimi z Jaworowa. To oni odpowiedzialni są za dystrybucję naszej pomocy na Ukrainie. Mamy pewność, że wszystko trafi do potrzebujących, do punktów recepcyjnych we Lwowie i na linię frontu – zaznacza nadleśniczy Ogonowski.

Warto dodać, że nadleśnictwa Jarosław i Krasiczyn dostarczyły na dwa przejścia graniczne przewoźne toalety i zapewniają ich ciągłą obsługę.

Przejście Krościenko (Nadleśnictwo Ustrzyki Dolne)

Nadleśnictwo Ustrzyki Dolne udostępniło teren nieopodal przejścia granicznego w Krościenku, utwardzając go na potrzeby punktu recepcyjnego. Z kolei Nadleśnictwo Bircza zapewniło wyposażenie punktu w namioty, warniki i termosy, dostarcza też ciągle drewno opałowe do ogrzewania.

Leśnicy z Birczy angażują się też w obsługę przejścia w Medyce. Pracują także przy obsłudze ludności ukraińskiej na terenie centrum pomocy humanitarnej w Przemyślu. Wysyłane są tu 4–5-osobowe zespoły pracowników, z częstotliwością stosowną do potrzeb. Leśnicy udzielają również pomocy w sposób indywidualny, po prostu prywatnie. Jedna z pracownic jednostki własnym minivanem dostarcza medykamenty, odzież oraz zabawki dla dzieci do centrów pomocy humanitarnej w Przemyślu i Ustrzykach Dolnych. Inni pomagają, kupując konkretne produkty, których wciąż potrzeba uciekającym przed wojną – jak koce, pledy i odzież – i przekazują je do lokalnych punktów zbornych, organizowanych w domach ludowych, siedzibach kół gospodyń wiejskich itd.

System działa

Kierownictwo RDLP w Krośnie na bieżąco, prócz spraw stricte służbowych, omawia z nadleśniczymi sytuację związaną z pomocą uchodźcom. Telefony z nadleśnictw z całej Polski, niekończące się pytania i deklaracje, wpływające przelewy, informacje o ciągłych dostawach pomocy materialnej – to przez trzy pierwsze tygodnie wojny w Ukrainie była nasza codzienność.

Wreszcie w poniedziałek 21 marca poranne meldunki zabrzmiały spokojniej: „sytuacja na przejściach się stabilizuje". Warto jednak zacytować kilka meldunków z tego właśnie dnia: „W Budomierzu punkt recepcyjny dobrze przygotowany, ok. 10 miejsc na przyjęcie uchodźców – wszystkie wolne. Leśnicy z Lubaczowa przekazują rzeczy pobrane za sortowe mundurowe na rzecz walczących w Ukrainie". „Pracownicy Nadleśnictwa Jarosław działają w Hali Kijowskiej w Korczowej, pełniąc też dyżury w punkcie recepcyjnym. Właśnie przekazano plecaki z RDLP Katowice i RDLP Kraków". I kolejne: „Nadleśnictwo Ustrzyki Dolne koordynuje działania na przejściu w Krościenku, dowiezione drewno na punkt, ławki. Uzgodniono z wojewodą plany na dwudniową wartę. Ze względu na małe potrzeby w Krościenku planuje się przekierowanie pomocy do Przemyśla. Udział wezmą leśnicy z Leska i Cisnej, w rezerwie Komańcza". „Nadleśnictwo Brzozów melduje o dostawie sprzętu medycznego i odzieży do ukraińskiego Nadleśnictwa Skole w Bieszczadach Wschodnich. W tym tygodniu finalizacja wysyłki plecaków. Zostaje jeszcze rezerwa ok. 16 tys. zł. na inne zakupy". „Nadleśnictwo Krasiczyn – stabilizacja sytuacji. Odjechało 40 uchodźców, w tym 15 małych dzieci. W punkcie przechodnim ludzie zatrzymują się na krótki czas, później kierunek Niemcy i Włochy. Leśnicy z Birczy, Dynowa i Kołaczyc pomagają przy rozładowywaniu darów. Dołączy do nich ekipa z Nadleśnictwa Stuposiany i pracownicy ZUL – łącznie to 27 osób. Pracują w miejscu przeładunku darów z całej Europy".

Trudno wyliczyć, wycenić i przecenić to wszystko, co zdarzyło się na przełomie lutego i marca na pograniczu polsko-ukraińskim. Skala pomocy zaskoczyła uciekających przed wojną, a świat wprawiła w podziw dla Polaków. Swój udział w tym dziele mieli ludzie lasu. – Wiem, że wielu leśników przyjęło uchodźców pod swój dach, nie chwaląc się tym na zewnątrz – docenia dyrektor Marek Marecki. Zdradza, że kwota, jaką zebrano w krośnieńskiej dyrekcji podczas zbiórek pieniężnych, sięga dziś 200 tys. zł. – W tym trudnym czasie solidarność z ofiarami wojny jest naszą oczywistą powinnością. Mamy świadomość, że to wielkie serce, jakie okazujemy Ukraińcom w potrzebie, będzie musiało bić wytrwale i długo – podkreśla dyrektor Matecki.

 

Edward Marszałek

Rzecznik prasowy RDLP w Krośnie